301.dyon.pl




Lotnicy

Biografie

Wspomnienia

Inne teksty








str. 1 | 2 | 3 | 4 | 5


Lot do Polski z 27 grudnia 1941 r. we wspomnieniach Z. Nowińskiego

Mineliśmy niebawem na północ od naszej linii lotu malowniczy Bornholm, od którego obserwator podał pilotowi nowy kurs, informując zarazem, że za pół godziny powinniśmy dolecieć do brzegu. I rzeczywiście - czas zgadzał się co do minuty tylko, że dłużył się w nieskonczoność, wynagradzając niebawem godziny nużącego lotu bo oto przekroczyliśmy brzeg, lecieliśmy już ponad Niemcami. Piloci powoli, jakby z namaszczeniem "zchodzili z wysokości" tak, że niebawem lecieliśmy już ponad drzewami, przyglądając się z rozrzewnieniem polskiej ziemi i lasom, do których przytulone, zdawały się drzemać jak we śnie wsie i miasteczka. Widok był rzewny a świadomość, że lecę wszak nad własnym krajem, jako jeden z wolnych, gdy tam o 1000 stóp poniżej jęczą w niewoli okrutnej najbliżsi, Ojciec lub Matka dodawało mi dziwnej otuchy, że to już niedługo tak będzie, że pierwsze "jaskółki wolności" wróciły z powrotem pod polską strzechę niosąc broń! Jezus Maria! - Polacy budźcie się! To my! to my lotnicy wieziemy wam broń, słyszycie ten warkot? to pieśń bojowa. Do broni!!!

Kraj milczał, jeno to tu to tam błysneło światło w kominie porwane wichurą na zewnątrz, znaczyło smugi ogniste i gasło. "- Pięć minut po dwunastej" - zauważył pilot "- Powinna być Wisła". "- Zaraz będzie" pocieszał go obserwator "- uważajcie tylko!". I rzeczywiście, na białym tle ziemi pokrytej śniegiem, zarysowały się czarne plamy rzeki, nerwowo połyskującej w księżycu. Tymczasem mineliśmy toruń i lecąc w dół Wisły, przelecieliśmy nad samym Włocławkiem, kierując się na placówke, gdzie według obliczeń powinniśmy być jeszcze przed pierwszą. Droper pośpiesznie objaśniał coś skoczkom, sprawdzając każdemu skrupulatnie spadochron i dawał im przytem ostatnie instrukcje jak powinni skakać, gdy my tymczasem lecieliśmy jak wicher do celu. Po chwili byliśmy na miejscu. "- Powinni już czekać!" - pomyślałem. "- O! nad tym jeziorkiem - Julek! Czy widać światełka?" "- Nie jeszcze", "- To daj sygnał światłami", "- O! Są już! Tu w tyle za nami!" - krzyknął ktoś w niebogłosy, aż zatrzeszczało w słuchawkach. "- Kto mówi?" - spytał obserwator "- Strzelec tylny!", "Zawracamy! Julek, uważaj na światła!" - w ostrym głębokim skręcie ujrzałem przed sobą trzy małe światełka ukryte na leśnej, niewielkiej polance. Set course i lecieliśmy wprost na placówkę. "- Uwaga! Julek wypuszczaj klapy... gotoweee... kop!!!" I jednocześnie sześć białych spadochronów, oderwanych od samolotu leciało ku ziemi, kołysząc się zwolna w powietrzu. Za chwilę już będą na ziemi pomyślałem i teraz dopiero uczułem, że ciężko mi jakoś na sercu. "Boże! dlaczego nam każesz tak, tak cierpieć? Oto jesteśmy nad domem naszym, nie jak zwycięzcy, ale jako te ptaki wędrowne bez gniazda. Pogrążona w niewoli okrutnej nie ma już mocy, by wołać do Ciebie o pomoc Ojczyzna! Matka nasza miła. Panie niech broń ta rzucona Jej w nieznane ręce - posłuży za tysiąc! Niech tnie i zwycięża!!!"


cofnij
str. 1 | 2 | 3 | 4 | 5





Jedynka | Lotnicy | Biografie | Wspomnienia | Fotografie