301.dyon.pl




Lotnicy

Biografie

Wspomnienia

Inne teksty










W latach 1939-1945 angielska RAF straciła ponad 12 tys. samolotów należących do Bomber Command. Pragnę przybliżyć historię jednego samolotu, który wykonywał loty z Anglii nad kontynent europejski.

Halifax numer produkcyjny BB340 został wyprodukowany w wyniku zawarcia umowy produkcyjnej między Ministry of Defence a London Aircraft Production Group. Opiewała ona na budowę i dostawę 200 samolotów typu Handley Page HP.59 Halifax Mk.II, w serii produkcyjnej o symbolu seryjnym BB. Gotowy samolot został oblatany przez pilotów doświadczalnych LAPG, których zadaniem było stwierdzenie czy samolot w czasie lotu zachowuje się zgodnie z założeniami i zaleceniami produkcyjnymi. Próby wypadły pomyślnie i maszyna została wprost z fabryki przekazana do 138 Dywizjonu RAF. W jednostce naniesiono na płatowce litery NF-D. Od marca 1943 r. samolot użytkowany był przez Polską Eskadrę "C" wchodzącą w skład 138 Dyw. RAF na lotnisku w Temsford. Dywizjon, wchodzący w skład S.O.E. (Special Operations Executive), wykonywał jako jednostka do zadań specjalnych zrzuty materiału i sprzętu na zapleczu frontu i terenach zajętych przez Niemców. Dalekie loty zaopatrzeniowe do Polski wykonywano w okresie jesienno-zimowym i wczesną wiosną, gdy długie noce dawały osłonę samotnie latającym bombowcom. Loty z Anglii nad teren Polski były lotami długimi, dochodzącymi do ponad 18 godzin, loty te miały poważny wpływ na zużycie sprzętu, który Anglicy niechętnie przekazywali polskim lotnikom. Uważali bowiem, że loty wykonywane do Polski są zbyt ryzykowne i nie przynoszące oczekiwanych rezultatów. Anglicy ponosili w lotach do Polski duże straty. Bywało, że z jednego lotu nie powracało kilka załóg, a inne wracały na poważnie uszkodzonych maszynach. Po jednym z lotów do Polski 138 Dyw. RAF posiadał tylko jedną sprawną maszynę. W późniejszym okresie Anglicy nazwali te loty "lotami hazardowymi". Gdy pogoda oraz długość nocy nad kontynentem nie pozwalały na wielogodzinne loty, wykonywano zadania nad obszarami Francji, Holandii, Belgii oraz Włoch.

Ostatni raz nad Polską
Jednym z samolotów, który wchodził w skład Eskadry C, był Halifax Mk.II, nr BB340 z kodem bocznym NF-D. Podobnie jak inne samoloty, tak i BB340 był często w powietrzu, aby wspierać ruch oporu którego zadaniem było niszczenie ważnych dla wroga węzłów komunikacyjnych, dywersja oraz zbieranie informacji wywiadowczych. Lot z 2 na 3 kwietnia 1943 r. o kryptonimie "Nettle" był czwartym lotem do Polski Halifaxa BB340. Celem załogi kpt. naw. Jana Iżyckiego była dyżurująca placówka odbiorcza w kraju. Ze względu na fakt, że noce były już stosunkowo krótkie, wyznaczono na trasie punkt kontrolny, który załoga musiała osiągnąć w ustalonym czasie. Gdyby to się nie udało, należało natychmiast przerwać lot i zawrócić do bazy.

Halifax BB340 wystartował o godzinie 18:00. Dyżurującą placówką dla tej wyprawy była placówka "Grzyb 33". Na pokładzie samolotu znajdowało się trzech skoczków. Dowódcą ekipy był Kazimierz Bilski ps. "Rum", a jej członkami: Bronisław Rachwał ps. "Glin" oraz Bolesław Jackiewicz ps. "Łabędź". "Łabędź" miał przy sobie pocztę, "Glin" paczkę z prasą, a wszyscy posiadali pas z pieniędzmi. Ponadto na pokładzie samolotu znajdowało się 6 zasobników z materiałem dywersyjnym. Wszystko po lądowaniu ekipy miało zostać przekazane placówce odbiorczej. Wyznaczonym na trasie punktem kontrolnym było przekroczenie Danii na północ od jej brzegów. Po dolocie do punktu nawigator uznał, że opóźnienie w przelocie do Danii wynosi ok. 35 min. Postąpiono więc zgodnie z rozkazem, zawrócono z trasy i o godz. 2:30 samolot lądował w bazie.

Przerwany lot
12 kwietnia 1943 r. z Tempsford wystartował ponownie Halifax BB340 i wraz z trzema innymi samolotami obrał kierunek na Francję. Nikt z załogi nie przypuszczał, że będzie to ich ostatnie zadanie. loty nad Holandię i Francję, były uważane za stosunkowo łatwe i trwały od 5 do 8 godzin, w zależności od umiejscowienia placówki. Niemiecka artyleria przeciwlotnicza była rozmieszczona wzdłuż wybrzeża oraz w okolicach francuskich miast. Zdążyła już zyskać sobie złą sławę wśrod załóg bombowych RAF, a szczególny respekt odczuwano przed bateriami dział kalibru 88 mm.

Polskie Halifaxy zostały podczas przekraczania francuskiego brzegu ostrzelane przez baterię przeciwlotniczą stacjonującą niedaleko Caen. Ostrzał był na tyle silny i celny, ża załoga Halifaxa BB340 nie była w stanie przerwać lotu i w porę zawrócić do Tempsford. Podczas wykonywania uniku samolot nagle stanął w płomieniach, co potwierdza następujący wpis w kronice eskadry: "Według sprawozdań innych załóg została ona zestrzelona nad Caen we Francji przez artylerię przeciwlotniczą. Samolot się zapalił w powietrzu, a potem poszedł wprost do ziemi. Nie wiadomo czy zginęli czy się uratowali."

Dzisiaj już wiadomo, że na pokładzie samolotu zginął plutonowy radiotelegrafista Jan Leśniewicz, a reszta załogi uratowała się. Leśniewicza pochowano na cmentarzu w miejscowości Douvres-la-Delivrande (ok. 12 km. na północny-zachód od Caen), gdzie rozbił się samolot. Do dzisiaj przetrwały zdjęcia Halifaxa BB340, wykonane przez obsługę baterii, która zestrzeliła polski samolot. Analizując fotografie widać, że samolot lądował łagodnie. Halifax nie ma typowych zniszczeń kadłuba i skrzydeł, jakie występują przy uderzeniach w ziemię. Łopaty śmigieł nie są powyginane, co świadczyłoby, że silniki nie pracowały podczas lądowania. To potwierdza, że załoga znajdowała się wówczas na pokładzie. Krótko przed zetknięciem się samolotu z ziemią zostały prawdopodobnie wyłączone iskrowniki.

źródło: "Lotnictwo z szachownicą" nr 9. Dzięki uprzejmości autora artykułu p. Tomasza Rajkowskiego.

cofnij







Jedynka | Lotnicy | Biografie | Wspomnienia | Fotografie